TRANSLATION IN ENGLISH
S.H.: Fakt, że puszczaliśmy latawca może być w właściwie postrzegany jako lekka aktywność fizyczna wczasowiczów relaksujących się nad morzem. Ale może ta czynność przybiera jednak szczególny charakter na tle romantycznego krajobrazu Rugii? Ponieważ owe tło, uwzględniając pojęcie "Heimat" /niem. strony rodzinne; dom rodzinny/, nabiera dalszego wymiaru poprzez architekturę uzdrowiska KdF /niem. siła poprzez radość/, poprzez gigantyczne relikty nazistowskiego "domu wczasowego" o nazwie Prora.
A.M.: Ta akcja ma oczywiście "szalony", niemal oniryczny charakter, ze względu na miejsce, w którym miała miejsce. Przygnębiająca architektura "drapaczy chmur" Prory – pewien rodzaj Anty-Nowego Jorku - ten leżący na boku wielokąt jest jako taki już tak imponujący estetycznie, że każde działanie na tym tle wydaje się niepotrzebne – bo jest przecież już coś, co warto obejrzeć. W miejscu takim jak Prora, miejscu niezrealizowanych rytuałów, każde działanie mimowolnie staje się rytuałem. I oczywiście dotyczy to również puszczania latawca, dokładnie w tym miejscu w centrum kompleksu, gdzie miały się odbywać rytualne masowe zgromadzenia. Oniryczność polega na tym, że odczuwałem puszczanie latawca jako działanie wymuszone, które było źle kontrolowalne lub całkowicie niekontrolowalne, tak jak to się zdarza w snach. Dla mnie osobiście nie było zdystansowanej perspektywy, zachowywałem się jak mechanizm, a dokładniej jak jego część. Pewnie dlatego mam te "schizofreniczne" otarcia skóry na palcach od obracającej się korby z sznurkiem, do którego przymocowany był latawiec.
S.H.: Chciałabym dodać kilka szczegółów, aby opisać miejsce akcji. Moim zdaniem, architektura Prory nie może być jednoznacznie oceniona, a to daje właśnie możliwość zdystansowania się - zarówno w sensie turystycznym, jak i historycznym. Mówisz o depresyjnym minimalizmie spowodowanym przez totalitarność konstrukcji, te fasady ciągnące się przez około pięć kilometrów wzdłuż morza, bez żadnych niuansów kolorystycznych czy architektonicznych - mam na myśli nudne powtórzenie bez rytmicznych wariacji, co jest szczególnie widoczne w przeciwieństwie do zróżnicowanych i ruchomych form fal na morzu i rytmicznej zmiany drzew wzdłuż alei, gdy przejeżdża się samochodem. To jest fakt. Ale mimo to, funkcjonalny styl Bauhausu jest tu nadal w jakiś sposób zauważalny. Kompleks został zaplanowany tak, aby okna wczasowiczów - około 20.000 osób - miały widok na morze. Projekt obejmował również różne werandy, stołówki itp. jako detale architektoniczne i ozdoby. Było więc pewne zróżnicowanie w projekcie, ale nie można było go zrealizować z powodu rozpoczęcia wojny. Należy zauważyć, że ogromny neoklasyczny budynek zaplanowany w centrum również nie został zrealizowany i to puste centrum stanowiło dla nas przestrzeń do akcji.
A.M.: Właśnie o tym mówię, więc akcja - puszczanie latawca - odbywała się w pustym, sakralnym centrum, bo w planowanej tam hali miały odbywać się ideologiczne masówki. Puszczanie latawca nie było tu przewidziane. Każda akcja jest przede wszystkim związana z miejscem, w którym jest przeprowadzana i prawdopodobnie nawet w jakiś sposób przez nią determinowana. Akcjonistę przyciąga pewne miejsce, tak jak malarza przyciąga płótno, ale podczas gdy malarz pracuje z farbami i pędzlami, czyli ma dość mały wybór, jest akcjonista - na pierwszy rzut oka - całkowicie wolny w sensie instrumentalnym. Wydaje się, że może użyć wszystkiego, czego chce. Ale nie jestem pewien, czy tak jest naprawdę. W tym przypadku działa archaiczny mechanizm, który wybiera konkretne instrumentarium do akcji, a następnie "prowadzi" akcjonistę do miejsca, w którym to instrumentarium ma być użyty. Trudno więc odróżnić działanie od rytuału czy magii, choć oczywiście mamy tu do czynienia z autonomią estetyczną. S.H.: Wydaje mi się, że w tym miejscu ponadto pewną rolę odgrywa również ambiwalentne napięcie między orientacją na masy a elitarną izolacją. Prora była przecież zaplanowana jako wzór dla masowych uzdrowisk w sensie "wakacji dla wszystkich". Nawiasem mówiąc, tradycję tę można prześledzić aż do dnia dzisiejszego. W rzeczywistości jednak Prora przez długi czas była terenem zamkniętym. Wokół tego miejsca krąży wiele plotek i legend. Po wojnie była tu Armia Czerwona i Rosjanie próbowali wysadzić część kompleksu budynków, ponieważ uważali, że to miejsce ma coś wspólnego z budową rakiet w Peenemünde (prawdopodobnie nikt nie mógł sobie wyobrazić, że ten obiekt miał być uzdrowiskiem). Według innych pogłosek istniał tu port dla łodzi podwodnych i metro podwodne do transportu turystów z zespołu mieszkaniowego do sali bankietowej. Co więcej, mówi się, że dokładna kopia tego kompleksu istnieje gdzieś w Argentynie. W czasach NRD w tym "uzdrowisku" mieściły się koszary. Po zjednoczeniu, siły wschodnie zostały tu przekwalifikowane przez siły zachodnie. I dopiero w zeszłym roku to miejsce zostało otwarte dla publiczności. Można by powiedzieć, że dla puszczania latawca natrafiliśmy dokładnie chwilę, kiedy to miejsce zostało "odhermetyzowane".
A.M.: Zgadza się, ja jakoś zawsze wpadam w sytuację "dehermetyzacji". I muszę przyznać, że jest to raczej infantylna cecha, która wiąże się z syndromem szukania skarbów i odgadywania zagadek, tajemnic i tym podobnych. Mam tę skłonność od dzieciństwa. Widocznie ta cecha jest we mnie zakonserwowana i w historii z latawcem pokazała się ponownie. Puszczanie latawca jest uważane za dziecięcą zabawę. A te otarcia skóry na palcach przypominają mi również o wszelkich urazach z dzieciństwa podczas zabawy. Więc Prora okazała się tak naprawdę prawdziwym placem zabaw,.
S.H.: Innymi słowy, gra z akcją. A słowo "akcjonista", którego użyłeś, ma również podwójne znaczenie. Można by powiedzieć, że nie tylko przeprowadziliśmy akcję, ale zainwestowaliśmy (na sposób akcjonariuszy) akcję w kompleks Prory. Bo teraz dyskutujemy, co zrobić z tymi reliktami - wyburzyć je lub poszukać dla nich nowego zastosowania. Jeśli chodzi o mnie, to najciekawszą propozycją jest wykorzystanie różnych części kompleksu do przełamania totalitarnego charakteru tych leżących kamiennych olbrzymów: Na przykład przez różne firmy i instytucje, takie jak przedszkola, sanatoria, hotele, księgarnie, kluby sportowe, firmy itp. My zaś wykorzystaliśmy to miejsce do puszczania latawca.
Rugia 15. 3. 1994 S. Hänsgen, A. Monastyrskij
Przekład z rosyjskiego Igon Rohowski
Contact